Powrót do nauki zdalnej ciągnie za sobą niedokończone tematy, próby i mentalne zmiany rozpoczęte kilka miesięcy temu. Wielu nauczycieli i edukatorów – wpisuję się na ich listę – miało nadzieję, że we wrześniu nastąpi przełom. Będzie to okazja do przeobrażeń w salach lekcyjnych i w relacji z młodymi ludźmi. Okazało się, przynajmniej w moim najbliższym otoczeniu, że wcale tak się nie stało. Z łatwością wróciliśmy do wyznawania starych zasad i kontynuowania dawnych zwyczajów nauczania. Czasem nawet bezrefleksyjnego podejścia do swojego osobistego stylu nauczania.
Zabolało. Myślę, że nie tylko mnie. Smutna rzeczywistość szybko zgniotła mój zapał i nakierowała na wyśrubowane tory. Kilkukrotnie próbowałam się wymykać, działać inaczej, aż w końcu nastał czas nauki zdalnej. To był idealny moment, aby podjąć odważnie kroki. Ale zaraz, zaraz! Aby móc cokolwiek zrobić, szczególnie na gruncie polonistycznym, potrzebna jest idea, zamysł. W taki sposób narodziło się fundamentalne pytanie:
Po co nam literatura?
Pamiętam jak za czasów studenckich spotykałam się z pokaźną ilością książek i artykułów na ten temat. Szczególnie bliskie jest mi spostrzeżenie Krystyny i Ryszarda Koziołków z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. To oni zaszczepili we mnie miłość do literatury, a procesu czytania jako aktu bliskości i intymności. W końcu ,,Dobrze się myśli literaturą” i warto mieć ,,Czas lektury”. 🙂
Co daje literatura? Co może dać uczniom? Jak to często powiadała moja promotorka: Tekst staje się (pre)tekstem do rozmowy. Rozmowy o życiu. W takim kluczu chciałabym o tym myśleć. Literatura poza tym umożliwia nam poznanie (nie)naszych historii. Zderzyć swoje życie z cudzym, odnaleźć podobieństwa i różnice. Obce sprawy, problemy, namiętności i potrzeby zestawić ze swoimi i w ten sposób je oswoić. Dostrzegać i akceptować różnorodność nie tylko historii, ale także stosowanych form i konstrukcji. Dochodzi wtedy do zrozumienia cudzego poprzez poznanie jego języka, a w konsekwencji – życia.
Uważam, że w każdym tekście możemy odnaleźć swoją historię, zjednoczyć się z fragmentem rzeczywistości opisywanej przez kogoś innego. Nie ma znaczenia, czy jest to utwór antyczny, średniowieczny, romantyczny czy współczesny – w gruncie rzeczy przeżywamy podobne trudności, mamy zbieżne charaktery, poszukujemy sensu wciąż w ponadczasowych wartościach. W związku z tym po co czytać literaturę skoro ciągle wspomina o jednym i tym samym? Aby, szczególnie w czasach powszechnego braku czasu, zorganizować przestrzeń do namysłu nad swoim życiem, tożsamością, potrzebami i misją dla świata.
Jednocześnie nie twierdzę, że mamy zamknąć się na świat technologii i machać szabelką przy tablicy po dawnemu. Świat oczekuje od nas zmiany narzędzi przepływu literatury do ludzkich serc. Warto korzystać ze źródeł dodatkowych, zestawiać papierowy tekst z filmową adaptacją. Wprowadzać w świat pytań i wątpliwości podrzucając przykłady z literatury, fragmentaryzować wątki i dać im czas zakiełkować. Pamiętajmy przy tym, że znacznie ważniejsze jest odnalezienie odpowiedzi na życiowe pytania niż techniczne aspekty omawianej lektury. To trudne w naszym systemie, z pewnością, jednak można i warto oddawać temu czas.
Chcę tym samym napisać, żebyście Drodzy Państwo Poloniści odnaleźli swój osobisty sens czytania literatury i na jego podstawie budowali swój styl uczenia (się) języka polskiego w szkole. Pomimo niesprzyjających warunków i powszechnego braku szacunku wobec waszej pracy, mieli w sobie siłę do stawania się lepszymi. Stawania w prawdzie przed samymi sobą i tym, jacy chcecie być i czym karmić młode pokolenie. Oni bardzo potrzebują wsparcia, rozmowy i dobrych wzorców.
A jak wykorzystać literaturę na zdalnych lekcjach języka polskiego w szkole średniej opiszę już niebawem!